Strona główna Archiwalne ale ciągle przydatne Karzą na podstawie przepisów, których w Polsce nie ma

Karzą na podstawie przepisów, których w Polsce nie ma

1008
0
No Ratings Information Message

Inspekcja Transportu Drogowego i Służba Celna wystawiają wielotysięczne mandaty na podstawie nieobowiązujących w Polsce przepisów – alarmują eksperci. Chodzi o samochody chłodnie, które zgodnie z umową międzynarodową powinny posiadać odpowiednie certyfikaty. Jak ustaliło TOK FM, Ministerstwo Spraw Zagranicznych od blisko 30 lat nie opublikowało ani jednej nowelizacji tej umowy.

Tysiące mandatów przez wadliwe przepisy może być nałożonych nielegalnie – uważają prawnicy. A chodzi o to, że dzisiaj każdy kierowca przewożący w chłodniach artykuły szybko psujące się musi posiadać odpowiednie certyfikaty. Identyczne w całej Europie. Jeśli ich nie ma, może otrzymać karę 8 tysięcy złotych.

Wszystko w tym zakresie reguluje międzynarodowa umowa ATP. Polska stała się stroną tej umowy, a przepisy opublikowano w dzienniku ustaw w 1984 roku. – O ile mi wiadomo, od tamtej pory nie były publikowane żadne zmiany – mówi nam profesor Krzysztof Bieńczyk z Instytutu Maszyn Roboczych i Pojazdów Samochodowych Politechniki Poznańskiej. Potwierdzają to prawnicy, którzy już zapowiadają, że tysiące tego typu spraw mogą trafić do sądu.
– Okazuje się, że polskie służby kontroli wystawiają mandaty, powołując się na nowe regulacje, które nie zostały opublikowane w Polsce, a to oznacza, że nie mogą obowiązywać kierowców – mówi prawnik zajmujący się prawem motoryzacji i transportu Mariusz Miąsko.

Kary: 8 tysięcy od ciężarówki

Weźmy jednego z podwarszawskich przewoźników – Służba Celna tylko w tym roku ukarała go dwa razy za brak certyfikatów, które ATP zmienia praktycznie co roku. Łącznie musiał zapłacić 16 tysięcy złotych. Problem jednak w tym, że zmiany wprowadzane przez ATP od lat nie zostały opublikowane w Dzienniku Ustaw – przewoźnik może zaskarżyć mandaty, które dostał.

– Jeśli szereg instytucji z ministerstwem na czele nie wie o zmianie przepisów, to skąd ma o nich wiedzieć przedsiębiorca czy kierowca? – pyta Mariusz Miąsko i podkreśla, że sama jego kancelaria otrzymuje coraz więcej tego typu zgłoszeń. Nie można wykluczyć sytuacji, że zwrotu zapłaconego mandatu będzie się też domagał każdy, kto już go zapłacił.

Miąsko wysłał pytanie w tej sprawie do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które odpowiada za ogłaszanie zmian, jeśli chodzi o umowy międzynarodowe. – Otrzymałem dziwną odpowiedź: Urzędnicy stwierdzili, że nie mogą opublikować zmian, bo czekają, aż ministerstwo transportu zwróci się do nich z taką prośbą – mówi prawnik i dodaje, że takie oczekiwanie trwa już kilkadziesiąt lat.

Pytamy MSZ. Kierowca ma znać prawo, którego nie ma

Zwróciliśmy się do Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju z kilkoma pytaniami. W opinii resortu, obowiązującymi przepisami są te z 1984 roku. Czyli te, które agenda ONZ odpowiadająca za tę umowę międzynarodową uchyliła. Co więcej, ministerstwo argumentuje, że kierowca jest zobowiązany do posiadania certyfikatu zgodnego z Umową ATP. Tą samą, która co roku się zmienia, a o której aktualności przewoźnik nie może się dowiedzieć z polskiego prawa.

Choć po naszej interwencji resort dostrzegł brak przepisów, to nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego nowelizacje nie były do tej pory publikowane. Co gorsze, stanowisko ministerstwa potwierdza, że mandaty są wystawiane na podstawie nieogłoszonych w Polsce przepisów. Nie wiadomo, kiedy zaczną one obowiązywać i nie wiadomo, co dalej z tymi, którzy mandaty już zapłacili.

„Obywatel nie może płacić za zaniedbania państwa”

W kilku tego typu sprawach wypowiedziały się już też sądy administracyjne w całej Polsce. Np. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Lublinie musiał tłumaczyć tekst umowy ATP, bo żadne oficjalne źródło nie publikuje go w języku polskim. Sąd w swoim wyroku cofnął karę nałożoną na przewoźnika. W uzasadnienia przyznaje, że gapiostwo państwa rodzi problemy dla przewoźników, a tak być nie powinno:

„…doszłoby do sytuacji, w której zaniechanie organów państwa w zakresie publikacji wiążącego aktu prawa międzynarodowego niosłoby ze sobą negatywne konsekwencje dla jednostki.”

Ciekawa jest też rola ośrodków wydających certyfikaty dla samochodów przewożących artykuły szybko psujące się. W Polsce są dwa takie miejsca: w Krakowie i w Poznaniu. Oba zapewniają, że wydają certyfikaty na podstawie nowelizowanych zapisów umowy ATP. – Mamy przetłumaczony aktualny tekst – zapewnia profesor Bieńczyk z ośrodka w Poznaniu.

Jest to o tyle zrozumiałe, że za granicą kierowcy muszą posiadać certyfikaty zgodne z najnowszą wersją umowy ATP. W większości krajów urzędnicy nadążają z uaktualnianiem regulacji. Przedstawiciele Politechniki Poznańskiej w rozmowie z nami twierdzą, że w tej chwili źródłem wiedzy o aktualnych przepisach są różnego rodzaju publikacje, książki i relacje prasowe.

To rzadki przypadek, gdy źródłem wiedzy o prawie nie może być dziennik ustaw.

 

Źródło: tokfm.pl

Oceń artykuł

Poprzedni artykułO sytuacji polskich przewoźników na Radzie ds. Transportu
Następny artykułUkraina: zmiany przepisów dot. samochodów ciężarowych