Przewoźnicy mają właściwie jeden zarzut. Twierdzą, że władze miasta powinny z zarządcą dworca PKS negocjować wysokość stawek, jakie oni muszą płacić za korzystanie z niego, i tego nie robią.Argumentują, że taki obowiązek nakłada na samorządy Ustawa o publicznym transporcie drogowym.Jak pisaliśmy, w tej sprawie stowarzyszenie Najlepsza Droga, zrzeszające około 30 przewoźników z Polski, wysłało skargę do wojewody świętokrzyskiego. – Wojewoda poprosi władze Kielc o wyjaśnienie, jakie podjęto działania w tej sprawie – mówi Agata Wojda, rzecznik wojewody świętokrzyskiego.Tymczasem na początku listopada prezydent Wojciech Lubawski powołał zespół negocjacyjny, w skład którego wchodzą dwaj przedstawiciele urzędu miasta oraz po jednym Miejskiego Zarządu Dróg i Zarządu Transportu Miejskiego. – Są już po pierwszym spotkaniu z administratorem dworca przy ul. Żelaznej. Na poniedziałek zaplanowano spotkanie z PKS-em – informuje Tadeusz Kot, dyrektor Wydziału Komunikacji i Działalności Gospodarczej Urzędu Miasta w Kielcach. Jak twierdzi, na razie trudno ocenić, czy negocjacje zakończą się obniżeniem stawek dla przewoźników.Ale nawet jeśli obniżki będą, to sprawa konfliktu miasta z przewoźnikami najprawdopodobniej i tak skończy się w sądzie.
– Naszym zdaniem zespół powołano za późno, w myśl ustawy powinien on działać już od 11 miesięcy. Przez to stracili przewoźnicy, którym operatorzy dworców mogli dyktować zawyżone stawki – twierdzi Miąsko.
Podaje przykład jednej z firm. – Za korzystanie z dworca PKS musiała płacić aż 5 zł za jednorazową odprawę. To kosmos – zwraca uwagę i dodaje: – Złożyliśmy do kancelarii prawnej prośbę o przygotowanie ekspertyzy i analizy prawnej.
Stowarzyszenie chce wystąpić przeciwko prezydentowi Kielc z powództwem z ustawy o funkcjonariuszach publicznych i pozwem o odszkodowanie.
– To najbardziej prawdopodobne. Choć bierzemy też pod uwagę inne możliwości – mówi.
W przypadku ustawy o funkcjonariuszach publicznych stowarzyszenie musiałoby udowodnić prezydentowi „rażące naruszenie prawa”, ale tu dotkliwa jest kara. Może ona wynosić 12-krotność średniego wynagrodzenia.
– Jeśli pozew wpłynie, będzie to sprawa dla prawników. Nam nic do tego. Zespołów nie powołano też w wielu innych miastach w Polsce – zauważa Kot.
Cały tekst: